Obiecywany post, ostatni dzień roku, może kogoś zmotywuję.
Jak już kiedyś wspominałam, w lutym tego roku ważyłam 86 kilogramów, obecnie 63. Schudłam ponad 23 kilogramy w czasie 11 miesięcy.
Czuję się naprawdę dziwnie umieszczając te zdjęcia tutaj, sama nie mogę uwierzyć jak kiedyś wyglądałam.
Jak to zrobiłam?
Poszłam do dietetyczki, ona ułożyła mi dietę i dzielnie trzymałam się jej. Jeśli chodzi o założenia diety to było to około 1500 kcal, picie tylko wody i herbaty w dużych, nieograniczonych ilościach. Jeśli chodzi o ruch, to kazano mi chodzić codziennie godzinę, dopiero w późniejszych etapach diety zaleciła mi sport, ponieważ więcej spalałam mięśni niż tłuszczu. Oczywiście dostałam rozpiskę z posiłkami, gdzie na każdy dzień było konkretnie rozpisane jak mam przyrządzić daną potrawę z
dokładną gramaturą składników.
Jakie potrawy składały się na dietę?
Dieta nie miała żadnych szczególnych założeń w stylu białko na śniadanie, dni gdzie są same owoce czy coś takiego. Przykładowe potrawy to np. jajecznica z dwóch jaj ze szpinakiem, dorsz w pomidorach, awokado zapiekane z boczkiem, sałatka z ciecierzycą. Dziennie miałam 4 posiłki.
Jakie efekty?
No między innymi te widoczne na zdjęciu haha. A tak szczerze, to standardowo traciłam kilogram na tydzień, obecnie na 500 kcal tracę prawie 1,5. Na diecie czułam się naprawdę dobrze, może pierwsze fazy były męczące, bo musiałam się przyzwyczaić do świata bez cukru, ale dobrze mi to zrobiło, bo okazało się, że winą mojego przybrania na masie była insulinooporność.
Jak wygląda wizyta u dietetyka?
Pierwsza wizyta może być lekko krępująca, a przynajmniej ja tak swoją pamiętam. Dietetyk przeprowadza z Tobą wywiad, pyta o nawyki, co i ile jesz, może zechcieć abyś podała mu swój przykładowy dzienny jadłospis. Później przychodzi czas na wagę, musisz rozebrać się do bielizny. Waga oprócz tego, że pokazuje ile ważysz to daje wyszczególnienie na ilość tłuszczu, mięśni i wody w kilogramach. Ubierasz się i ustalasz z dietetykiem cel – ile kilogramów chcesz schudnąć. Patrzy on przy okazji na prawidłowe BMI dla Twojego wzrostu i jeśli wartości, które chcesz osiągnąć są prawidłowe, to układa Ci dietę. Ja swoją dostawałam na e-mail, bo nie jest to fizycznie możliwe, aby dietetyk usiadł i w 15 minut napisał Ci dietę z dokładną rozpiską jak masz przyrządzić dane potrawy wraz z dokładną gramaturą. Moja Pani zawsze pytała się też o to, czy czegoś nie lubię, więc jadłam dzięki temu to, co mi odpowiadało.
Kolejne wizyty to oczywiście mierzenie, ważenie i rozmowa nt. diety czyli Twojego samopoczucia, co Ci smakowało, co musisz poprawić.
Cenowo bywa różnie, ja miesięcznie płaciłam coś koło 250 złotych, gdzie wizyta sama 100, a dieta 150.
Czy warto?
Według mnie jak najbardziej. Nigdy na tamtej diecie nie byłam głodna, potrawy były pyszne, miałam energię. Ale musicie się jej trzymać oczywiście dokładnie, bez żadnego podjadania między posiłkami, ruch jak najbardziej wskazany oraz pijcie dużo wody.
Dlaczego zrezygnowałam?
Po epizodzie w wakacje, gdzie przytyłam po obozie, potrzebowałam szybko zrzucić wagę i zaczęłam jeść jeszcze mniej na tej "dietetycznej" diecie. Miało to efekty, wróciłam wtedy do ścisłego trzymania diety, czyli zalecanych porcji, ale nadszedł wrzesień i coś we mnie się zmieniło. Rodzice uznali, że nie potrzebuję już wizyt u dietetyka, bo tylko zabiera to kasę, a ja sobie na tych paru jadłospisach schudnę. A ja się jakoś załamałam, chciałam coraz więcej i szybciej chudnąć, aby być piękną, doścignąć ludzi z nowej klasy. Im mniej zjem, tym więcej schudnę, to mi wpadło do głowy. A głód to kara, bo muszę się karać za wszystko co nieperfekcyjne. I tak zleciały te 4 miesiące pod znakiem 500 kcal, teraz to już nawet mniej mi wychodzi, bo udaje mi się od 400-450. Powodem mojej rezygnacji są zatem problemy ze sobą. A każdemu z Was naprawdę polecam dietetyka, naprawdę da się schudnąć, być zdrowym i najedzonym, jeśli tylko traficie na kogoś odpowiedniego.
Jeśli macie jakieś pytania, to pytajcie, odpowiem w komentarzach.
A korzystając z okazji chciałabym złożyć wam życzenia noworoczne – obyście byli zdrowi, uśmiechnięci oraz spełnili swoje postanowienia!
Dziękujemy za życzenia i wzajemnie. Też myślałam o dietetyku, ale chyba najpierw powinien zadziałać psycholog. :) A poza tym wolę wydawać na wiolonczelę. ;) Powodzenia w nowym roku!
OdpowiedzUsuńJak najbardziej psycholog powinien być pierwszy oraz iść w parze z odchudzaniem, aby nie skończyć tak jak ja
UsuńMoże kiedyś pomyślę o dietetyku, ale na tą chwilę nie ma opcji, wstydzę się:/ Powodzenia i trzymaj się ciepło😊 Super przemiana!😊
OdpowiedzUsuńWstyd to spora bariera, ale rozumiem :) do przejścia. Dziękuję!
UsuńWow ale przemiana:o. Gratuluję i wszystkiego dobrego w nowym roku!:*
OdpowiedzUsuńTego samego Tobie życzę! :)
UsuńPowiem Ci, że ogromna przemiana. Na tym drugim zdjęciu wyglądasz rewelacyjnie. Musiałaś trafić na dobrego dietetyka. Kiedyś sama myślałam o dietetyku ale trochę przeraża mnie przygotowywanie tych wszystkich potraw. Lubię łatwe i szybkie dania. Gratulacje!
OdpowiedzUsuń