Strony

czwartek, 9 stycznia 2020

In cauda venenum

8 komentarzy:
W ogonie kryje się jad


Mam wrażenie, że każdy był dziś zmęczony i obolały. Nie wiem czy tylko u mnie, ale chyba szykuje się jakaś zmiana pogody, podobno weekend ma być słoneczny, a temperatura na plusie. Świetnie, bo mam już dosyć zimna. Dzień minął dobrze, znów liścik, znów wiersz. Odkryłam, że właśnie te wszystkie listy łączą się w jeden, duży utwór. Nie rozumiem jak ta osoba mogła uznać mnie za obiekt westchnień, kiedy ja sama siebie tak bardzo nienawidzę. Byłam dziś na korepetycjach, było naprawdę super. Nauczycielka mimo mojej zbyt dużej bluzy zauważyła, że schudłam. Powiedziała, że jest ze mnie dumna, że jestem pierwszą osobą, którą zna, która zrzuciła tak wiele kilogramów i jestem dowodem na to, że "się da". No oczywiście, że się da. A ja muszę ludziom kłamać jak to robię, każdy wierzy, że zasługą jest dieta od dietetyczki. Była, teraz się cały czas głodzę. Mama odebrała mnie po "korkach" i pojechałyśmy do sklepu kupić spodnie na WF, bo moje są już o wiele za luźne. Teraz jestem dumną właścicielką leginsów w rozmiarze S, oraz ciepłej, polarowej bluzy w rozmiarze XS. Problemem na zakupach nie jest już brak rozmiaru, tylko mała ilość ubrań w małym rozmiarze. Serio, dopiero teraz to zauważyłam, że tych S nie ma tak wiele, ciągle tylko M i L. Wróciłam do domu, standardowo nauka, a teraz chwila wolnego.
Modlę się, abym chudła.

Bilans: 492
śniadanie: 57 (zupa krem z warzyw)
drugie śniadanie: 56 (pół jabłka, kawa Inka Błonnik)
obiad: 195 (zupa krem z warzyw, gotowane udko z kurczaka)
kolacja: 184 (serek wiejski, pomidor)

środa, 8 stycznia 2020

Ars longa, vita brevis

5 komentarzy:
Sztuka długa, życie krótkie


Skostniałe dłonie i dreszcze przechodzące po plecach. Może to wina lekkiego przeziębienia, albo przemarznięcia na dworze. Mam nadzieję, że się nie rozchoruję, bo w niedzielę jestem wolontariuszką WOŚPu i czeka mnie cały dzień chodzenia z puszką. Spalę te wszystkie wstrętne kalorie i zrobię coś dobrego dla innych.
Dzień minął dobrze. W szkole nic szczególnego, oprócz kolejnego liściku. Gdy o tym myślę, to jedna z najmilszych rzeczy jakie ktoś dla mnie zrobił w życiu. Podejrzewam pewną osobę, ale nie daję tego po sobie znać, niech sprawa się rozwinie. Po szkole zaniosłam CV do dwóch miejsc, w których mnie o to poprosili. Gdzieś z tyłu głowy mam obawy, że nigdzie mnie nie przyjmą, ale trzeba myśleć pozytywnie, przynajmniej w tej kwestii.
Jeśli chodzi o jedzenie, to dziś całkiem dobry bilans. Zupa krem z warzyw to świetne, niskokaloryczne danie. Czuję ostatnio jak gromadzi się woda w moim organizmie w związku ze zbliżającym się okresem, wzbudza to we mnie dodatkowy lęk przed ważeniem się w niedzielę rano. Pisanie codziennych postów weszło mi już w nawyk, mam już konkretny moment dnia, kiedy wiem, że mogę na spokojnie usiąść i czynić honory z tym związane.
Trzymajcie się ciepło!

Bilans: 439
śniadanie: 164 (pół bułki z masłem)
drugie śniadanie: 46 (pół jabłka)
obiad: 172 (zupa krem z warzyw, gotowane udko z kurczaka)
kolacja: 57 (zupa krem z warzyw)

wtorek, 7 stycznia 2020

Bene vale!

4 komentarze:
Miej się dobrze!


Powroty do szkoły bywają ciężkie, ale ten taki nie był. Już jutrzejszy dzień wydaje się gorszy, bo czekają mnie najgorsze lekcje w planie plus kartkówka z fizyki.
Znów dostałam liścik. Tak jak wtedy, ładna koperta w mojej szafce.
Kontekst dotyczył moich oczu, zostało to zawarte w liściku wcześniej. To naprawdę urocza sprawa, ale jestem zagubiona. Nie wiem czy mieszanie kogokolwiek do mojego życia, aby dowiedział się o moich problemach jest humanitarne. Nie wiem czy jestem w stanie kogoś pokochać.
Po szkole, odwiedziłam potencjalne miejsca pracy i w dwóch poprosili mnie o CV, więc jutro zaniosę – jedno z nich to moja ulubiona kawiarnia z dzieciństwa, całkiem spokojne miejsce, a drugie to bar sushi, tam to już stanowisko kelnerki. Bardzo liczę właśnie na tą pierwszą miejscówkę, ale zobaczymy.
Jeśli chodzi o jedzenie dziś, to zaczęłam pięknie, a kończę fatalnie. To znaczy się przynajmniej w moim mniemaniu, mogłam zjeść coś mniej kalorycznego na kolację, ale od kilku dni chodzi za mną zwykła bułka z wędliną, wybrałam okrojoną wersję, czyli połówkę bułki. Poprawię się jutro, przynajmniej mam taką nadzieję. Oby waga szła w dół, nie mogę nikogo zawieść.

Bilans: 728

śniadanie: 118 (kisiel "Słodki Kubek" jabłkowy)
drugie śniadanie: 40 (mandarynka)
obiad: 425 (naleśniki z dżemem truskawkowym)
kolacja: 145 (pół bułki z szynką surową wędzoną)

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Tabula rasa

5 komentarzy:
Czysta tablica


Już jutro powrót do szkoły. Trochę mnie to cieszy, bo spotkam dobrych znajomych oraz pewnie spalę trochę kalorii przechadzając się pomiędzy piętrami czy w drodze do szkoły. Plus ten tajemniczy liścik sprzed przerwy. Muszę pięknie wyglądać dla tej osoby, od jutra poświęcę więcej czasu na makijaż do szkoły oraz jeszcze bardziej zadbam o ubrania. I więcej uśmiechu, pomocy innym. Będę chociaż bardziej perfekcyjna. Wizja kartkówek i późnych ferii jest lekko dobijająca, ale dam radę. Nie będę przez to myśleć o jedzeniu. Ta noc na szczęście minęła mi dobrze, wypiłam bardzo dużo przed snem, zadbałam o relaks ciała i wyzbyłam się myśli. Głodu nie było.
Dzień spędziłam całkiem dobrze, rano spotkałam się ze znajomym, poszliśmy do kawiarni. Wzięłam zimową herbatę, była cudowna. Ulice świeciły pustkami, cisza. Wróciłam do domu, tata przyrządził dla mnie flaki – tak, tak, dobrze słyszycie. W życiu ich nie jadłam, a lubię próbować nowych, ciekawych rzeczy. I w sumie nie były złe, całkiem się najadłam, a nie są tak kaloryczne. W przypływie energii, posprzątałam pokój, odrobiłam parę zadań i zasiadłam do pisania posta.
Wpadł mi do głowy pomysł, że podejmę weekendową pracę – zostanę kelnerką. Pieniądze przydadzą mi się na aparat ortodontyczny lub obóz letni, a jakoś mi nie żal czasu w weekend. Jestem niepełnoletnia, to pewien minus, ale popytam się być może jutro w paru lokalach. Najbardziej myślałam o kawiarniach, pizzerniach bądź barze sushi. Mama stwierdziła, że moja aparycja i figura są okej do tej pracy, jestem kontaktowa, a właśnie więcej kontaktu z obcymi może przełamałoby jakieś bariery we mnie. Jestem bardzo pozytywnie nastawiona do tego pomysłu, więc mam nadzieję, że żadne problemy nie staną na drodze do realizacji. Możecie się podzielić wrażeniami z takiego zawodu, czy takiej pracy w komentarzach, chętnie poczytam (jak zawsze)!

Bilans: 595
śniadanie: 187 (surówka z kapusty i marchewki, kukurydza, bagietka)
drugie śniadanie:
obiad: 168 (flaki)
kolacja: 240 (kasza jęczmienna pęczak, kiełbaska z szynki)

niedziela, 5 stycznia 2020

Nunquam retrorsus

6 komentarzy:
Nigdy wstecz


Leżę w łóżku. Nie wiem ile już czasu, ale nie odrywam siebie od koca i laptopa. Obudziłam się ze znośnym nastrojem, ale wyjście do rodziny go bardzo zepsuło. Pewne osoby uznały, że miłe będzie dokuczanie mi tym, że kiedyś byłam gruba, albo teraz nazywaniem mnie tak. Ich to bardzo bawiło, no przecież to takie zabawne. Ale humor dodatkowo zepsuła mi kłótnia, która tam się wyrządziła. Wróciłam o 12 do domu, tu przynajmniej mam spokój. Czytałam wiele starych blogów o tematyce pro-ana. Ciekawe co się dzieje z osobami, które przestają nagle pisać. Znajdujesz posty z 2012 i myślisz, czy autor wciąż o tym rozdziale życia pamięta. Nadrobiłam zaległości na YouTube, zjadłam obiad i zaczęłam oglądać stare odcinki "Rozmów w toku". Akurat był to odcinek o anorektyczkach  [klik!]. Wiecie co jest straszne? Dla mnie one nie są tak chude, jak wyobrażałam sobie te 33 kilogramów. Ludzie byli przerażeni ich wyglądem, ale dla mnie były normalne, szczupłe. Mam nadzieję, że z bohaterkami odcinka jest wszystko w porządku. I z autorkami tych blogów również. To dziwne, ale czuję w was oparcie i chciałabym aby każdy z nas był szczęśliwy. Zamierzam teraz pooglądać trochę odcinków programu "Dieta czy cud?", który też znalazłam na player.pl. Program opowiada o przemiłej, otyłej dziewczynie, która pod okiem specjalistów próbuje różnych diet czy specyfików na chudnięcie. Powiem wam, że bardzo mnie to relaksuje, oglądanie rzeczy o diecie, o zdrowym jedzeniu. Zachwycam się książkami kucharskimi, ale nawet nie mogę nic z nich ugotować, bo trzeba to zjeść. Może zrobię tak, że raz w miesiącu będę mogła ugotować co tylko chcę i nawet trochę tego spróbować. Ostatnio znalazłam super przepis na makaron z awokado, myślę, że mogę to zrobić pod koniec stycznia, jak więcej będę chudnąć.
Bo właśnie, zapomniałabym. Schudłam 1 kilogram. Cudowna nagroda za te męczarnie, bo noc była koszmarem. Nie mogłam spać, głód był nieznośny, w głowie tylko jedno – zjeść coś. Chciałam przespać to straszne uczucie, ale nie mogłam zasnąć mimo wyczerpania organizmu.
Mimo to muszę pozostać pozytywna oraz silna. Więcej uśmiechu, więcej wytrwałości.

Bilans: 549
śniadanie: 145 (płatki owsiane, 20 gram sernika)
drugie śniadanie:
obiad: 296 (krupnik)
kolacja: 107  (surówka z kapusty i marchewki)


sobota, 4 stycznia 2020

Panem et circenses

6 komentarzy:
Chleba i igrzysk


Dawno nie czułam się tak głodna, jak przez ostatnie 24 godziny. Co się ze mną dzieje? Wczoraj w nocy byłam tak głodna, jedyne o czym marzyłam to zasnąć, aby obudzić się i zjeść śniadanie. Nie tknęłam niczego wtedy, jestem dumna z tego. Ale dziś znów czuję ten wilczy głód. Nie wiem skąd się pojawił, nigdy tego nie czułam.
Dzień minął dobrze, miałam okazję spotkać się ze znajomą z gimnazjum, zaliczyłyśmy długi spacer podczas którego opowiedziałyśmy sobie historie z ostatniego czasu, kiedy nasz kontakt bardziej się urwał. Przez dłuższy czas przebywania na dworze przemarzłam, aż do teraz czuję tego skutki. Po powrocie do domu skończyłam autoprezentację do szkoły, ponieważ mieliśmy to zadanie na ocenę na informatykę. Trochę stresujące będzie opowiadanie o sobie przed całą klasą, ale dam radę.
Wszystko zaczyna być nie tak, uczucie zimna, które nigdy mnie nie opuszcza, przesuszona skóra, bóle żeber, a teraz ten wilczy głód. I coraz więcej myśli aby przestać. Nie wiem co zrobić, aby wytrwać. Chyba oszaleję z tego powodu. Z tego głodu.

Bilans: 522

śniadanie: 122 (jajko na miękko, plaster sera)
drugie śniadanie:
obiad: 296 (krupnik)
kolacja: 104 (kromka bagietki, sałatka z pomidora)

piątek, 3 stycznia 2020

Mors meta malorum

2 komentarze:
Śmierć kresem cierpień


Nie zdziwi nikogo, jak napiszę, że znów jestem zmęczona. Nie ćwiczyłam dziś, moje mięśnie są zbyt obolałe. Jak w trakcie roku szkolnego uda mi się ćwiczyć w domu chociaż raz czy dwa w tygodniu to będzie sukces. Zawsze mam jeszcze dwa razy w tygodniu porządny WF, który potrafi sporo spalić. Spotkałam się z dobrą znajomą, która na co dzień mieszka w innym województwie. Poszłyśmy do nowej restauracji typu slow food, która otworzyła się w moim mieście. Muszę przyznać, że jedzenie było bardzo dobre, chociaż ten jeden posiłek to cała zawartość kaloryczna mojego ustalonego bilansu – podliczyłam i wyszło około 500 kcal. Mimo to uda mi się przynajmniej zmieścić poniżej 1000 kcal. Wybrałyśmy się później do galerii, aby poszukać jakiś ciekawych ubrań i udało mi się kupić koszulę w rozmiarze S. Tak dawno nie miałam okazji sprawdzić swojego rzeczywistego rozmiaru, ale wszystko co brałam do rąk miało rozmiar S i pasowało. To tak dziwne, że z XL zeszłam do S. Jeszcze trochę pracy i może zmieszczę się w spodnie 34, kto wie?
Na kolację zamierzam ugotować brokuła i zrobić własnoręcznie sos czosnkowy, całkiem proste danie, a kojarzy mi się z czymś fast-food'owym. Może zaspokoi to jakieś moje wewnętrzne chęci na niezdrowe jedzenie.
Dziękuję Wam jeszcze za miłe komentarze pod ostatnim postem, naprawdę są budujące!
Trzymajcie się ciepło

Bilans: 749
śniadanie: 86 (surówka marchew + jabłko, pół łyżeczki cukru)
drugie śniadanie:
obiad: 494 (burger wołowy)
kolacja: 168 (brokuły z domowym sosem czosnkowym)