Czysta tablica
Już jutro powrót do szkoły. Trochę mnie to cieszy, bo spotkam dobrych znajomych oraz pewnie spalę trochę kalorii przechadzając się pomiędzy piętrami czy w drodze do szkoły. Plus ten tajemniczy liścik sprzed przerwy. Muszę pięknie wyglądać dla tej osoby, od jutra poświęcę więcej czasu na makijaż do szkoły oraz jeszcze bardziej zadbam o ubrania. I więcej uśmiechu, pomocy innym. Będę chociaż bardziej perfekcyjna. Wizja kartkówek i późnych ferii jest lekko dobijająca, ale dam radę. Nie będę przez to myśleć o jedzeniu. Ta noc na szczęście minęła mi dobrze, wypiłam bardzo dużo przed snem, zadbałam o relaks ciała i wyzbyłam się myśli. Głodu nie było.
Dzień spędziłam całkiem dobrze, rano spotkałam się ze znajomym, poszliśmy do kawiarni. Wzięłam zimową herbatę, była cudowna. Ulice świeciły pustkami, cisza. Wróciłam do domu, tata przyrządził dla mnie flaki – tak, tak, dobrze słyszycie. W życiu ich nie jadłam, a lubię próbować nowych, ciekawych rzeczy. I w sumie nie były złe, całkiem się najadłam, a nie są tak kaloryczne. W przypływie energii, posprzątałam pokój, odrobiłam parę zadań i zasiadłam do pisania posta.
Wpadł mi do głowy pomysł, że podejmę weekendową pracę – zostanę kelnerką. Pieniądze przydadzą mi się na aparat ortodontyczny lub obóz letni, a jakoś mi nie żal czasu w weekend. Jestem niepełnoletnia, to pewien minus, ale popytam się być może jutro w paru lokalach. Najbardziej myślałam o kawiarniach, pizzerniach bądź barze sushi. Mama stwierdziła, że moja aparycja i figura są okej do tej pracy, jestem kontaktowa, a właśnie więcej kontaktu z obcymi może przełamałoby jakieś bariery we mnie. Jestem bardzo pozytywnie nastawiona do tego pomysłu, więc mam nadzieję, że żadne problemy nie staną na drodze do realizacji. Możecie się podzielić wrażeniami z takiego zawodu, czy takiej pracy w komentarzach, chętnie poczytam (jak zawsze)!
Bilans: 595
śniadanie: 187 (surówka z kapusty i marchewki, kukurydza, bagietka)
drugie śniadanie:
obiad: 168 (flaki)
kolacja: 240 (kasza jęczmienna pęczak, kiełbaska z szynki)
Praca spoko, jeśli lubisz kontakt z klientem i nie odczuwasz dyskomfortu pod presją czasu (czasami bywa). Plus im milsza będziesz tym większą masz szansę na potencjalne napiwki.
OdpowiedzUsuńNigdy nie pracowałam jako kelnerka, więc nie pomogę. Ale chodząc do szkoły dorabialam na roznoszenie ulotek i wykladaniu towaru. Wszystko fajnie tylko byłam później naprawdę wykończona...
OdpowiedzUsuńWww.koktajlowasdream.blogspot.com
musisz mieć książeczkę sanepidowską, masz?
OdpowiedzUsuńbtw. ja uwielbiam flaczki, są pyszne i bardzo wyraziste jak się je porządnie przyprawii to i pikantne ;)mniam
jestem kelnerką całe życie. właściwie pierwszą pracę dostałam w wieku lat 14 :) jeśli chodzi o kelnerstwo ważna jest właśnie kontaktowość, DOBRE MANIERY - ciągle dziękuj, mów bardzo proszę, proszę bardzo. ale najważniejsza jest równowaga z tacą, noszenie ciężkich rzeczy - czyli po prostu silne ręce no i UŚMIECH NA TWARZY. niecierpię jak obsługuje mnie nadąsana dziewczyna, albo nieuśmiechająca się.
Tak, o książeczce słyszałam, więc jak dostanę polecenie od pracodawcy to wyrobię
UsuńJa niestety nigdy nie byłam kelnerką, lecz pracowałam jako doradca biznesowy. Praca, gdzie podstawą jest kontakt z klientem bardzo buduje człowieka, jeśli nasza aparycja i profesjonalne podejście, będą na wysokim poziomie. Próbuj śmiało! Super, że o tym pomyślałaś - własny hajs się zawsze przyda.
OdpowiedzUsuń